Jarmarki w Alzacji (FRANCJA)

Grudzień to miesiąc jarmarków bożonarodzeniowych. Pora roku nigdy nie zachęcała mnie do wyjazdów, dopóki przypadkowo nie wyjechałam na pierwszy swój jarmark do Bratysławy. Kiedy poczułam ten świąteczny klimat, zainteresowałam się również polskimi. Zapewne każdy z Was słyszał o wrocławskim jarmarku. Ja miałam okazję w ciągu ostatnich lat być zarówno we Wrocławiu, jak i w Poznaniu. Coraz popularniejsze stają się też dla Polaków niemieckie, ale mnie zainteresowały w tym roku francuskie. Przypadkiem w jednym z biur podróży znalazłam wycieczkę na jarmarki alzackie. Gdybym miała jechać sama, to pewnie bym się skusiła, bo cena była atrakcyjna, ale w moim otoczeniu jeszcze trzy osoby się zainteresowały wyjazdem i postanowiłam, że pojedziemy na własną rękę, urozmaicając program biura.
Dwa miesiące przed wyjazdem kupiliśmy bilety lotnicze do Kolonii. Tam nas odebrał brat Rafała i razem z ich kuzynem, przejechaliśmy prawie 500 kilometrów, wprost do Colmar. Zanim trafiliśmy na jarmark, pojechaliśmy zwiedzić Skansen Alzacji (Écomusée d'Alsace) w Ungersheim (https://www.ecomusee.alsace/fr/). Dla mnie pobyt w tym skansenie był równie istotny, jak na jarmarku. Każdy kto choć trochę mnie zna, wie jak bardzo lubię takie miejsca.




 Wieczorem udaliśmy się do centrum Colmar na obiadokolację i oczywiście spacer wśród iluminacji świątecznych. Miasteczko jest niezwykle klimatyczne nie tylko o tej porze roku. Słowa tego nie oddadzą, zdjęcia chyba do końca też nie .... choć nigdy nie usłyszałam od nikogo, by się nie podobało 😉


Rano również udaliśmy się do centrum, byśmy mogli zobaczyć, jak Colmar się budzi w ten lekko mroźny poranek.




Po szybkim spacerze po Colmar, udaliśmy się w kierunku Kayserbergu. To kolejne cudowne miejsce w Alzacji. 


Tu atrakcją, oprócz jarmarku jest zamek, który również zdobyliśmy.


Potem udaliśmy się do Riquewihr i kolejny raz zostaliśmy oczarowani Alzacją.




Nie chcieliśmy tylko skupiać się na grzanym winie 😄, więc w drodze do Strasburga, zatrzymaliśmy się w zamku Haut-Koenigsbourg w Orschwiller.
Zamek zbudowany jest na skalistym wzgórzu o wysokości ponad 750 m n.p.m. Pierwsza wzmianka o zamku wybudowanym w stylu romańskim pochodzi z 1147 roku. Jeszcze w tym samym wieku zamek otrzymał nazwę Königsburg.



 


W 2. połowie XV wieku zamek został zburzony. Pod koniec XV wieku zaczęto go odbudowywać w formie ufortyfikowanego pałacu. Niestety w 1633 roku podczas wojny trzydziestoletniej został spalony. Pod koniec XIX wieku przekazano zamek niemieckiemu cesarzowi Wilhelmowi II Hohenzollernowi, który nakazał jego odbudowę. Obecna rekonstrukcja to dzieło niemieckiego architekta Bodo Ebhardta, tego samego który miał swój wkład w odbudowanie Zamku Czocha czy Zamku w Niedzicy.



W 1919 roku zgodnie z postawieniami traktatu wersalskiego zamek został przekazany Francji, a w 1993 roku otrzymał status zabytku narodowego Francji.


Wieczorem dojechaliśmy do Strasburga. Udaliśmy się na kolację do centrum. Niestety pogoda się załamała i odtąd już towarzyszył nam deszczyk i dużo ludzi.


Niestety takiego klimatu jak w Colmar czy w Riquewihr już nie było, choć i tak się nam podobało.




Po porannym zwiedzaniu udaliśmy się kierunku Niemiec, po drodze spontanicznie zatrzymując się na obiad w Haguenau, gdzie udało nam się wpaść na czwarty francuski jarmark...





W niedzielę przed wylotem do Polski, zdążyliśmy jeszcze przy okazji obiadu zahaczyć o jarmark w Dusseldorfie.



I tak w cztery dni zobaczyliśmy sześć jarmarków bożonarodzeniowych, jedno muzeum, dwa zamki i udało się trochę zrelaksować i poczuć klimat świąt. Bardzo intensywny wydłużony grudniowy weekend...

NIEMCY - Klaistow - Festiwal dyni

Tym razem  zainspirowała mnie do istnie jesiennego wyjazdu znajoma, która prowadzi Biuro Podróży Odkrywca. Nie musiałam też długo zachęcać mojej koleżanki z lat szkolnych Magdy. Razem pojechałyśmy na Festiwal dyni do Klaistow. Nie dość, że wreszcie znalazłyśmy czas na babskie pogaduszki, to załapałyśmy się na niecodzienną wystawę.


Co roku we wrześniu i październiku, w miejscowości Klaistow pod Poczdamem w gospodarstwie Spargelhof-Klaistow, należącym do rodziny Buschmann i Winkelmann, prezentowana jest ogromna kolekcja ponad 600 ozdobnych i jadalnych odmian dyni (niem. kürbis), pochodzących  z całego świata.

Jeszcze przed wojną na terenie dzisiejszego gospodarstwa istniał majątek znany głównie z uprawy szparagów. W latach powojennych teren był w rękach państwowych i uprawiano tu m.in. ziemniaki i zboża. Dopiero na początku lat 90. XX wieku tereny te najpierw wydzierżawili, a później kupili państwo Winkelmann i zaczęli odtwarzać produkcję szparagów. Ich oferta została bardzo dobrze przyjęta i wkrótce klienci zaczęli sami przyjeżdżać nie tylko na zakupy, ale również po to, by spędzić trochę czasu poza miastem. Przedsiębiorczy właściciele postanowili to wykorzystać i poza rozwijaniem produkcji szparagów, wprowadzili także owoce.
W ich gospodarstwie obecnie dominującą uprawą są szparagi, a także borówki, truskawki i dynie oraz uprawy zbóż.


Co roku odbywa się tu  konkurs na największe i najdłuższe warzywa i owoce. Mistrzostwa w ważeniu w tym roku odbyło się 1 września. Wszelki naj, tradycyjnie były mierzone, ważone, a następnie nagradzane w różnych kategoriach. Każdy, kto wyhodował jeden z siedmiu rodzajów warzyw i owoców w kategoriach: marchew, pomidor, cukinia, cebula, kalarepa, kapusta, buraki, i którego wspaniały okaz spełniał warunki uczestnictwa, mógł wziąć udział w konkursie.

Trzy tygodnie później, 22 września 2019 roku odbył się konkurs na największą dynię. W tym roku największa waga jaką uzyskano to 621 kilogramów, ale jak się okazuje, nie jest to wcale największa dynia w historii festiwalu.  Rekord do tej pory należy do plantatora ze Szwajcarii, który w 2014 roku dostarczył dynię o masie 951 kilogramów.






Teren gospodarstwa Spargel und Erlebnishof Klaistow można podzielić na trzy obszary.

Pierwszy to dyniowe rzeźby w różnych, wymyślnych kształtach.




Od ponad 15 lat zespół artystyczny projektuje różne figury dyniowe. W tym roku pod hasłem Bajeczny las dyń zostały stworzone zwierzęta. W poprzednich latach motywem przewodnim były m.in. dinozaury i cyrk.









    




Drugą część gospodarstwa stanowi  targowisko, gdzie na balach siana i w drewnianych skrzyniach zostały ułożone niezliczone ilości różnych gatunków dyń.


 

Trzecia część to restauracja ze sąsiadującym dobrze zaopatrzonym w lokalne produkty sklepem.
W lokalu można skosztować pysznej zupy dyniowej, ciasta z dyni lub lodów dyniowych. 
Sklep oferuje także wiele domowych produktów, takich jak dżem dyniowy, makaron dyniowy, pesto z dyni, likier dyniowy czy wino z dyni.



Jak już wcześniej wspominałam w Klaistow oprócz dyni uprawia się również szparagi - w sklepie jest nawet nalewka szparagowa... Niestety nie napiszę, jak smakuje, bo nie lubię szparagów... Próbowałam za to likieru z borówek i mogę polecić.