FRANCJA: Prowansja - Lacoste


Lacoste - nazwa miejscowości oznacza wybrzeże, a miasteczko ma powiązania z rodziną osławionego markiza de Sade.


Do wioski prowadzą dwie średniowieczne bramy, a jak przystało na Prowansję, uliczki są wyłożone kamieniami i strome. 




Z historycznej zabudowy z XII wieku zostały mury i XVII-wieczna wieża, ale najstarszy dom (Maison Forte) pochodzi z IX wieku.


Najważniejszą lokalną atrakcją Lacoste są ruiny zamku (Chateau de Lacoste).



Jednym z jego wcześniejszych właścicieli była bardzo kontrowersyjna postać: Donatien-Alphonse-François de Sade, znany jako markiz de Sade. Przebywał on w zamku Lacoste w drugiej połowie XVIII wieku i zasłynął m.in. organizowaniem orgii seksualnych, a także brutalnym traktowaniem zaproszonych kobiet oraz pracujących w zamku pokojówek. Jego burzliwe życie sprawiło, że od nazwiska Sade powstał wyraz sadyzm.



Początki zamku sięgają XI wieku, ale w kolejnych wiekach był on w znacznym stopniu modyfikowany i  służył także jako twierdza.
Przez wiele lat zamek był własnością rodziny Simiane. Według najbardziej prawdopodobnej hipotezy w 1716 roku Isabelle Simiane zapisała zamek swojemu kuzynowi Gaspardowi François de Sade, władcy Saumane i Mazan.  Markiz prowadził rozpustne i rozwiązłe życie w Paryżu i aby uniknąć skandali i zostać zapomnianym w stolicy kilkukrotnie odbywał podróże do Lacoste.
Markiz de Sade przebywał w zamku kilkukrotnie w latach 1769-1772, kiedy chronił się pomiędzy kolejnymi skandalami w Arcueil i Marsylii. Po ucieczce do Włoch schronił się w La Coste (taka nazwa obowiązywała do XIX wieku) aż do czasu uwięzienia w Château de Vincennes w 1777 roku.
Podczas rewolucji francuskiej zamek został zniszczony. Materiały budowlane zostały rozgrabione i sprzedane.
W 1952 roku właścicielem zamku został André Bouer, nauczyciel akademicki, który przez 30 lat odbudowywał zrujnowane mury i sklepienia. W XX wieku wioska została odkryta przez artystów: surrealistów André Bretona, Maxa Ernsta i Mana Ray’a oraz poetę René Char, który mieszkał niedaleko w Isle sur la Sorgue. Słynna Savannah College of Art and Design z siedzibą w stanie Georgia w USA z inicjatywy amerykańskiego malarza Bernarda Pfiema przeniosła w 1970 roku do wioski swoją działalność mając każdego roku 70 nowych uczniów. W ciągu roku zajmowany jest przez studentów Savannah College of Art and Design, od czerwca do września dostępny dla zwiedzających.

Markiz de Sade opisał zamek w dwóch swoich dziełach – La Marquise de Ganges i 120 dni Sodomy – pod nazwą Château de Silling.



W 2001 roku zamek Lacoste stał się własnością Pierre’a Cardin’a, który zrobił z niego swoją drugą rezydencję i kontynuował jego odbudowę. Jego pojawienie się we wiosce wzbudziło kontrowersje wśród mieszkańców, ponieważ Pierre Cardin oprócz zamku kupił również około czterdziestu domów (co stanowi prawie jedną trzecią starej wioski). Ku wielkiemu niezadowoleniu części mieszkańców, wioska została przekształcona w atelier, zamknięto sklepy, ze stałych mieszkańców historycznej części wioski, pozostało około dziesięciu. Pierre Cardin z Lacoste stworzył swoją markę i zamierza z wioski zrobić Saint-Tropez Kultury.


Zamek składa się z dużego dziedzińca, teatru na otwartym powietrzu na 1000 miejsc i sali o powierzchni 1600 metrów kwadratowych.
Dziedziniec zamkowy i przylegające do niego kamieniołomy są co roku miejscem, w którym odbywa się Festiwal Muzyki i Teatru (Festival de Lacoste).





Po drugiej stronie wioski znajduje się kościół Eglise Saint-Trophime.


Zwieńczeniem spaceru po Lacoste może być kawa w Cafe de France, której taras pojawił się w filmie Dobry rok z Russellem Crowe, nakręconego na na podstawie powieści Petera Mayle'a.


Chateau de Lacoste - Eglise Saint-Trophime - Cafe do France

RUMUNIA: Săpânța

Listopad to okres nawiedzania cmentarzy. W sposób szczególny pamiętamy o naszych bliskich, których już nie ma wśród nas. W tym roku (2020) znaleźliśmy się w sytuacji, w której niestety wizyty były zwłaszcza przez pierwsze dni miesiąca ograniczone, a wręcz wstrzymane. Postanowiłam Was zatem zabrać na jeden z najbardziej wyjątkowych cmentarzy Europy. Nie będzie to jednak cmentarz Père-Lachaise w Paryżu, Cmentarz na Rossie w Wilnie  czy Łyczakowski we Lwowie. Będzie to cmentarz w Săpâncie. Pochowano na nim zwykłych ludzi, którzy w małej rumuńskiej wsi przeżyli swoje proste życie. Co więc jest w tym cmentarzu wyjątkowego? 

W 1935 roku nikomu nieznany, 27-letni miejscowy rzeźbiarz Stan Ioan Pătraş stworzył - być może nieświadomie - dzisiejsze dzieło sztuki. Wyrzeźbił w drewnie pierwszy nagrobek, który znalazł się potem na cmentarzu. Dotyczył on tragicznej śmierci Gherghe Zapcy, który utonął w pobliskiej rzece Cisie. Nagrobek łamał wszelkie dotychczasowe zasady i zwyczaje: był kolorowy, a zamiast suchych informacji (imię, data urodzenia, data śmierci) rzeźbiarz umieścił na nim humorystyczny wierszyk i płaskorzeźbę przedstawiającą moment śmierci. Artysta nie dość, że nie wywołał skandalu wśród mieszkańców, to wręcz przeciwnie, byli oni takim pomysłem przedstawiania zmarłego zachwyceni. Od tej pory każdy chciał chować bliskich z wesołym nagrobkiem. W 1977 roku - zanim zmarł sam artysta - cmentarz był już pełen kolorowych pomników, a wprowadzony ponad 40 lat wcześniej zwyczaj utrwalił się tak mocno, że po śmierci Patraşa zastąpił go jego uczeń – Dumitru Pop.

Na cmentarz wchodzi się przez kolorową bramę. Od wejścia uderza widok rzędów drewnianych kolorowych dębowych nagrobków. Wyraźnie dominuje kolor niebieski, którego charakterystyczny odcień doczekał się nawet swojej nazwy albastru din Săpânţa, czyli błękit Săpânţy. Jest on symbolem nieba, czystości i pozaziemskiego życia. Kolor ten jest tylko tłem, bo krzyże są bajecznie kolorowe, a zdobiące je motywy roślinne, kwiaty czy zwierzęta, pomalowane są na intensywne kolory. Każdy kolor ma swoje znaczenie:
        - zielony - życie, las, narodziny
        - żółty - płodność, słońce, młodość
        - czerwony - pasja, namiętność, dojrzałość
        - czarny - starość i śmierć.


Cmentarz w Săpâncie, zwany Wesołym, jest kroniką lokalnego społeczeństwa. Na nagrobkach znajdziemy nie tylko podobiznę zmarłego. Sceny pokazują pasje nieboszczyka i obrazują to, jakie życie prowadził. I tak można znaleźć nauczycieli, gospodynie domowe, górników, pasterzy, milicjantów, traktorzystów, rzeźników, weterynarzy, aptekarzy, tancerzy, młynarzy, tkaczki, prządki przy kołowrotkach, kucharki w tradycyjnych strojach piekących ciasta...
Niektóre wyryte w drewnie płaskorzeźby mówią nam, w jaki sposób osoba zginęła. Mamy więc nagrobek miejscowego pijaka, którego z baru wyciąga za fraki śmierć,  potrącone przez samochód dziecko czy wojskowego z odciętą głową. Widzimy też rolnika, który wbrew tradycji pracował w polu 20 lipca, w dzień św. Eliasza. A jak głosi obyczaj, kto nie posłucha, narazi się na gniew Eliasza. Tak też stało się w tym przypadku, nieposłuszny rolnik zginął porażony piorunem. 

Wszystko to jest wykonane w typowym ludowym stylu, lekko karykaturalne, proste i nieproporcjonalne, ale bajecznie kolorowe.


Każdy taki obrazek z życia zmarłego uzupełniony jest wierszykiem, nawiązującym do jego codzienności:

    Tutaj ja spoczywam, Pop Toader się nazywam
    Na klarnecie ja grałem i palinkę popijałem, o tym ja tylko myślałem, gdy po tej ziemi stąpałem
    Miałem też swoje smutki, żywot mej żony był krótki, Ludziom wesoło śpiewałem, sam sobie w kącie płakałem


    Byłem policjantem Tu i w Braszowie Ion Stan się nazywam
    Teraz Was pozdrawiam i salutuję, bo już się więcej nie zobaczymy
    Świat opuściłem w 68. roku życia.


    Dmimitr Puiului mnie nazywano
    U cioci mej wesoło minęło me dzieciństwo
    Ona swych dzieci nie miała i mnie wychowała, mnie wyuczyła i ożeniła
    Szkołę o profilu komercyjnym ukończyłem
    Nauczyłem się, jak nalewać ludziom do pucharów, temu, co pijany był, więcej nie nalewałem
    Tego, co znał swój umiar, chętnie częstowałem.

    Pod tym ciężkim krzyżem leżą zwłoki mojej teściowej
    Postaraj się jej nie zbudzić bo skróci mnie o głowę


Dziś podobno sam Dumitru Pop decyduje jak będzie wyglądał nagrobek, a także, jaka inskrypcja znajdzie się na pomniku. By dowiedzieć się czegoś więcej o zmarłym, udaje się na stypę, na której tradycyjnie  wspomina się anegdoty z udziałem zmarłej osoby. Ponadto Pop chodzi po miasteczku i wypytuje o zmarłego, szukając najbardziej charakterystycznych cech, którymi można daną osobę opisać. I choć czasem wbija im pośmiertne szpile, to jeszcze nie zdarzyło się, by jakakolwiek rodzina wnosiła reklamację, bo zawsze opisuje i odmalowuje prawdziwy obraz zmarłego.


Twórca cmentarza Ioan Stan Patras pochowany został również na tym cmentarzu i jeszcze przed swoją śmiercią wyrył na swoim nagrobku epitafium: Chyba niczego złego w życiu nie zrobiłem, malowałem, kochałem i troszeczkę piłem.


Rumuni nie obchodzą tradycyjnego święta zmarłych, ale świętują pamięć o bliskim w jednym wybranym dniu roku. Jest to dzień związany z jego urodzinami lub innym ważnym wydarzeniem. Rodzina zabierając z domu kutię i wino, zbiera się w cerkwi na nabożeństwie.  Po mszy wędruje prosto na grób zmarłego, a tam dzieli się z żywymi i umarłymi przyniesionym jedzeniem. 


Zaraz przy cmentarzu znajduje się murowana cerkiew z 1886 roku.

 

Gdyby nie cmentarz, to prawdopodobnie Săpânţa niczym szczególnym by się nie wyróżniała. Odkrył ją w 1955 roku francuski podróżnik, który zresztą po raz pierwszy użył nazwy Wesoły Cmentarz (rum. Cimitirul Vesel). Od tamtego czasu wioskę z roku na rok odwiedzają coraz większe tłumy turystów. Obecnie z prawie 1000 nagrobkami Wesoły Cmentarz jest jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Rumunii. W 1999 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.