JORDANIA - Akaba, Petra, Ain Musa, Madaba, Góra Nebo, Amman





Po przekroczeniu granicy izraelsko-jordańskiej zatrzymaliśmy się na herbatę z miętą w Akabie, w pobliżu targu spożywczego.
Mimo że Akaba nie ma wielu atrakcji turystycznych, jest wyjątkowym miejscem. Akaba bowiem to jedyne miasto portowe w Jordanii położone w Zatoce Akaba na Morzu Czerwonym. Na dodatek to miasto, które znalazło się w granicach Jordanii dzięki „zamianie” z Arabią Saudyjską. Arabia dostała od Jordanii trochę pustyni w zamian za dodatkowych 10 kilometrów wybrzeża.



Po herbatce udaliśmy się na krótki odpoczynek na plaży. Z plaży Akaby można dostrzec trzy kraje – Egipt, Arabię Saudyjską i Izrael. Inną ciekawostką tego regionu jest to, że geograficznie uznaje się Synaj za Azję, ale geopolitycznie i geologicznie sporo osób zalicza Półwysep Synaj do Afryki. Nie dość więc, że spotykają się tu cztery kraje, to możemy zobaczyć dwa kontynenty. 

Tak jak już wspominałam, Akaba nie ma za bardzo co zaoferować turystom (zwłaszcza o wczesnej porze dnia), więc pobyt skróciliśmy do minimum i, by dotrzeć do Petry, udaliśmy się w kierunku miasteczka Wadi Musa (arab. „Dolina Mojżesza”).


 




Na jednym z postojów w drodze do Wadi Musa spotkaliśmy wielbłądka z matką. Rafał skosztował nawet wielbłądziego mleka, które tu uważane jest za afrodyzjak.





Po drodze przejeżdżaliśmy przez pustynię Wadi Rum. Słowo Wadi oznacza „dolinę”, zaś słowo Rum (Ramm) pochodzi z języka starosemickiego i znaczy „wzniesienia”. Tak więc Wadi Rum można przetłumaczyć jako „Dolina Wzniesień”. Nazwa tej doliny oddaje charakter tutejszego krajobrazu.





Jeszcze tego samego dnia dotarliśmy do Petry. Niezaprzeczalnie Petra to znak rozpoznawczy i wizytówka Jordanii. Stanowi obowiązkowy punkt wycieczek nie tylko po Królestwie Haszymidzkim, ale i Bliskim Wschodzie. W 1985 roku Petrę wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, co dla żyjących na jej terenie Beduinów oznaczało konieczność przeniesienia się do wybudowanego specjalnie dla nich pobliskiego osiedla. Jako jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi Petra zaliczana jest do Siedmiu Nowych Cudów Świata. Petrę stworzyli Nabatejczycy i nazwali ją Rqm (Rakmu), co oznacza „wielobarwna”.




Zwiedzanie Petry rozpoczęliśmy od spaceru wąską drogą wśród skał, czyli wąwozem Bab as-Siq („Brama do wąwozu”). Przez prawie półtora kilometra otaczały nas czasami z obu stron skały wysokie na prawie 200 metrów.
Wąwóz ten nie jest klasycznym kanionem wyżłobionym przez wodę. Powstał on bowiem w wyniku rozsunięcia się skał wywołanego ruchami tektonicznymi.

 







Zanim Petra stała się miastem wykutym w skale, pierwsi Nabatejczycy mieszkali zazwyczaj w namiotach lub w jaskiniach.
W okresie największego rozkwitu miasto przecinała jedna główna ulica, która wyłożona była kamieniem i od niej odchodziło wiele bocznych dróg. Na tarasach umiejscowione były trzy duże rynki  oraz liczne budowle wykute w skałach: świątynie, pałace, teatr i grobowce.




W Petrze znajduje się 26 rzeźbionych kamiennych bloków, w których podobno mieszkają dżiny - złe duchy. Obiekty te prawdopodobnie są  grobami wieżowymi.





Idąc wąwozem w końcu naszym oczom ukazał się niezwykły widok – w wąskiej pionowej szparze prześwitywała różowa (od koloru skał) budowla.


Khazneh (arab. El Khazneh Faraoun) to wykuta w piaskowcu piętrowa budowla o fasadzie wysokiej na 43 i szerokiej na 27 metrów. Powstała ok. I-II w. n.e. Ozdobiona została kolumnami i płaskorzeźbami z wizerunkami nabatejskich bogów i postaci mitologicznych. Do dziś nie do końca jasne jest przeznaczenie tej budowli, chociaż przeważa pogląd, że był to jednak grobowiec (a nie świątynia), któregoś z władców Petry (być może Aretasa III lub Aretasa IV i jego żony).
Przez Beduinów obiekt nazywany jest „Skarbcem Faraona” bowiem przez długi czas wierzono, że w urnie wieńczącej imponującą fasadę miał znajdować się skarb, prawdopodobnie jakiegoś egipskiego faraona. Niektórzy uważają, że aby rozbić niedostępną urnę, Beduini nawet strzelali do niej (ślady po kulach są widoczne do dziś).




Skarbiec „zagrał” w filmie Indiana Jones i ostatnia krucjata jako świątynia chroniąca Świętego Graala. Ruiny starożytnej Petry stanowią także tło wydarzeń w jednym z kryminałów Agathy Christie Rendez-vous ze śmiercią.

Idąc dalej, za Skarbcem, Ulica Fasad doprowadziła nas do teatru, który został wykuty w skale najprawdopodobniej w I w. n.e. przez Nabetajczyków i następnie rozbudowany przez Rzymian. Teatr ten to jeden z największych obiektów w Petrze, mogący pomieścić w 45 rzędach nawet do 10 tysięcy widzów.


Chodząc po starożytnej Petrze zachwycaliśmy się Królewskimi Grobowcami. Można tu zobaczyć m.in. Grób z Urną, Grób Unajszu, Grób Jedwabny, Grób Koryncki, Grób Pałacowy i grobowiec Sekstusa Florentinusa.
W 1993 roku odkryto tu także Kościół Bizantyjski ze wspaniale zachowaną mozaiką. W pobliżu znajduje się Świątynia Skrzydlatych Lwów, poświęcona bogini Atargatis, partnerki najważniejszego boga Dushara. Dushara (Pan Szary) był najważniejszym bogiem Nabatejczyków - stwórcą, panem słońca, ziemi i urodzaju. Świątynia ta opisywana jest w zwojach znad Morza Martwego jako świątynia Afrodyty w Petrze.



Miasto przez ponad 800 lat było zapomniane. Zostało na nowo odkryte w 1812 roku przez szwajcarskiego podróżnika Johanna Ludwiga Burckhardta. Petra od tego czasu jest stale odkrywana. Do tej pory zlokalizowano tu ponad 800 zabytkowych obiektów. Cechą charakterystyczną odkrywanych miejsc jest pewnego rodzaju niejednolitość architektoniczna. Wynika to z tego, że ścierały się tu różne cywilizacje. Sami Nabatejczycy, jako lud koczowniczy, nie mieli bowiem tradycji budowniczych, więc musieli czerpać wzorce od innych kultur. Dlatego też krzyżują się tu egipskie, syryjskie, greckie (najczęściej hellenistyczne) i rzymskie style architektoniczne.




W drodze do Madaby zatrzymaliśmy się w Ain Musa (Źródło Mojżesza), czyli w miejscu, gdzie Mojżesz uderzeniem laski w skałę utworzył źródło, a działo się to podczas przeprowadzania swego narodu przez pustynię do Ziemi Obiecanej. 
 


W końcu dojechaliśmy do Madaby, do jednego z najstarszych chrześcijańskich miast na Ziemi Świętej, zamieszkałej w połowie przez katolików i wyznawców religii grecko prawosławnej. 


W Madabie zwiedziliśmy grecką cerkiew Św. Jerzego, gdzie podziwiać można najsłynniejszą mozaikę: mapę Palestyny z Dolnym Egiptem złożoną z około 2 milionów tesser. Pierwotna mapa mogła mieć nawet 7 metrów szerokości i 25 metrów długości. Autor tego dzieła jest anonimowy. Zabytkową mozaikę odkryto w 1884 roku podczas prac przy budowie nowej cerkwi.




Mozaika pochodząca z VI wieku (prawdopodobnie powstała ok. 560 roku) jest najstarszą na świecie mozaiką geograficzną. Stanowi  pozostałość po bizantyjskiej świątyni.  Ufundowali ją wierni z Madaby. Mozaika wyściela posadzkę tuż przed ołtarzem. Niestety duża jej część uległa zniszczeniu. Zachowany obszar do dziś ukazuje krainy, miasta, rzeki i górskie szczyty od Libanu aż po deltę Nilu. Zobaczymy tu m.in. otoczoną murami Jerozolimę, Jerycho z palmami, łódki na Morzu Martwym, ryby pływające w rzece Jordan… Łącznie oznaczonych zostało 150 lokalizacji. Nie bez przyczyny Madaba uchodzi więc za stolicę jordańskiej mozaiki.


W cerkwi znajduje się również wiele pięknych ikon, przedstawiających m.in. św. Jerzego zabijającego smoka.



Madaba jest centrum jordańskiego rzemiosła ludowego. Podpatrywaliśmy więc jak dziewczęta tworzą piękne mozaiki, mając przed sobą rozrysowane wzory na płótnie, kilka wąskich, kolorowych pasków kamiennych, z których szczypcami odłamywały kolejne fragmenty skał, przyklejając je na tkaninie. Po złożonym obrazku, zalewa się go betonem. Po wyschnięciu betonu obrazek należy przewrócić się na drugą stronę i odkleić tkaninę. Najczęściej powtarzającym się motywem mozaikowym jest drzewo życia.



W drodze do stolicy Jordanii zatrzymaliśmy się na Górze Nebo, w miejscu również znanym ze Starego Testamentu. Ze  szczytu Mojżesz zobaczył Ziemię Obiecaną: dolinę Jordanu od Morza Martwego do Jerozolimy.




Góra Nebo jest miejscem, gdzie wg tradycji pochowany został Mojżesz. Przypomina o tym współczesna rzeźba, symbolizująca laskę (w kształcie krzyża) przywódcy Izraelitów, oplecioną wężem. Rzeźba ta został tu postawiona w 2000 roku i upamiętnia również wizytę Jana Pawła II.






Spacerując po Górze Nebo minęliśmy także ruiny bizantyjskiego kościoła wybudowanego dla uczczenia pamięci Mojżesza, z zachowanymi zachwycającymi mozaikami z VI wieku. Mozaiki przedstawiają m.in. sceny polowań i pasterza pasącego owce. Ornamentyka roślinna  i świat zwierzęcy jest tu bardzo bogaty. Występują tu strusie, zebry, wielbłądy.
Dziś bazyliką bizantyjską opiekują się franciszkanie, którzy wykupili to miejsce w 1932 roku.


Każdy kto pojawia się w tym miejscu, musi zobaczyć także drzewko oliwne, zasadzone przez papieża Jana Pawła II w czasie jego pielgrzymki pokoju do Ziemi Świętej w 2000 roku. Drzewko oliwne jest  symbolem pokoju między trzema religiami.



Po południu dotarliśmy do Ammanu (w Starym Testamencie nazywanego Rabba). 
W Ammanie nie ma wielu zabytków, choć miasto uznawane jest za jedno  z najstarszych zamieszkałych miejsc na ziemi.
Niestety tylko z zewnątrz zobaczyliśmy Meczet Króla Abdullaha i Koptyjski Kościół Ortodoksyjny. Może trudno w to uwierzyć, ale obydwa obiekty stoją w bliskim sąsiedztwie.
Ogromny Meczet Króla Abdullaha został wybudowany w 1989 roku i jest wyrazem uznania Króla Husseina dla jego dziadka Króla Abdullaha (zabitego w Jerozolimie na oczach nastoletniego wówczas Husseina). Charakteryzuje go nowoczesna forma. Meczet ma ogromną niebiesko-turkusową kopułę. Dominujący niebieski kolor ma symbolizować niebo, a zielony islam.


Lokalizacja obiektów świadczy niewątpliwie o szacunku wzajemnym i tolerancji religijnej.

Dotarliśmy też na wzgórze, z którego mogliśmy zobaczyć panoramę miasta, nad którym powiewa ogromna flaga Jordanii.


Będąc w hotelu wybrałam się na basen. Musiałam iść sama, gdyż inne godziny były wyznaczone dla kobiet,  a inne dla mężczyzn. Mimo że pływałam w hotelowym basenie tylko z kobietami, czułam się dość skrępowana.  Miałam na sobie jednoczęściowy strój, a i tak byłam najbardziej rozebrana. Na dodatek w porze zachodu słońca, niektóre kobiety wyciągnęły swój dywanik i oddały się modlitwom. Dziwne to uczucie, kiedy w tym samym czasie leży się w jacuzzi.
Wieczorem wybraliśmy się do pobliskiego "pubu" na fajkę wodną o wielu smakach i zapachach. Arbuzowa przypadła nam najbardziej do gustu.
Amman był ostatnim miastem w Jordanii, które odwiedziliśmy przed udaniem się do sąsiedniego Izraela.




Akaba - Petra -  Ain Musa - Madaba - Góra Nebo - Amman